Wyścigi wielbłądów w Dubaju
Kilka dni temu miałam przyjemność pomóc w tworzeniu artykułu na temat wyścigów wielbłądów. Co z tego wyszło, można zobaczyć tutaj, a poniżej kilka(dziesiąt) słów, którymi o tym opowiedziałam:
Mieszkańcy pustyni mawiają, że wielbłąd to dar Boga dla Beduinów. Powiedzenie to odzwierciedla wartość jaką te zwierzęta stanowiły dla ludzi pustyni – w wielu sytuacjach przetrwanie plemienia zależało od posiadania dromaderów. Wielbłądy były jedyną formą transportu, potrafiły nawigować na pustyni, stanowiły kamuflaż podczas polowania. Są niesamowicie wytrzymałe – potrafią wytrzymać bez wody nawet dwa miesiące w okresie zimowym i miesiąc w okresie letnim. Dzięki specjalnej przezroczystej błonie pod powieką, którą niczym żaluzją mogą zasłonić oczy, potrafią maszerować przez burze piaskowe, a ich mleko ma dużo większą wartość odżywczą, niż mleko krowie. To dlatego, wbrew popularnej opinii, Beduini nie żywili się wielbłądzim mięsem (z wyjątkiem najbardziej podniosłych okazji), i to dlatego powstała więź między człowiekiem, a tym niesamowitym zwierzęciem, która do dzisiaj jest kultywowana.
Wyścigi wielbłądów to jeden z najstarszych elementów tradycji krajów Zatoki, o którym pierwsze wzmianki pojawiają się w VII wieku n.e.
Dawniej odbywały się z okazji uroczystości np. ślubów lub obchodów świąt, ale nie były formalnie zorganizowane – urządzane spontanicznie, kiedy razem zebrało się kilku – kilkunastu właścicieli zwierząt. Od mniej więcej lat ’70 XX wieku wyścigi zostały sformalizowane – przepisy i reguły sportu zostały spisane, a ich przestrzegania pilnować zaczęły powołane do tego celu organizacje. Obecnie zawody te przeżywają swój renesans, szczególnie w Dubaju, gdzie stanowią pomost pomiędzy lokalną tradycją, o której przetrwanie martwią się autochtoni, a współczesnymi realiami jednego z najdynamiczniej rozwijających się miast świata.
Owa funkcja łączenia tradycji z nowoczesnością widoczna jest gołym okiem. Wielbłądy, potomkowie tych sprzed kilkuset lat, nadal biegają po pustynnych piaskach, ale dosiadane są przez specjalnie zaprojektowane w tym celu roboty. Małe i lekkie (ważą 2-3kg) są zdalnie sterowane przez dżokeja.
Na pierwszy rzut oka wyścig zorganizowany jest w sposób podobny do wyścigów konnych. Jest tor, jest starter, są wielbłądy. Na tym jednak podobieństwo się kończy.
Wielbłądy nie są ustawione w oddzielnych torach, ale razem w jednym rzędzie, a od wspólnego toru oddziela je siatka, która na sygnał jest opuszczana.
Wraz z dźwiękiem rozpoczynającym bieg do wyścigu ruszają nie tylko wielbłądy, ale też chmura terenowych samochodów. Wzdłuż toru wyścigowego ciągnie się szeroka jezdnia, po której pędzą auta, a w nich dżokeje zdalnie sterujący wspomnianym wcześniej robotem, właściciele, opiekunowie zwierząt i czasem nawet my – widzowie, bo niektóre z takich obiektów nie mają trybun.
Długość toru to od 4 do 10km, przy czym młodsze wielbłądy, trzy- i czterolatki, biegną na dystansach z niższej granicy tego pułapu.
Jeśli chodzi o nagrody, to nie są one tak wysokie jak w przypadku wyścigów konnych. W regularnych zawodach zwycięzca dostaje ok. 2,500AED (ok.2000PLN). W finałach/największym wyścigu nagroda jest wyższa – właściciel najszybszego zabiera do domu ok.5000AED i luksusowy samochód, co jednak nie wydaje się być zawrotną sumą jeśli weźmiemy pod uwagę doniesienia o zakupie wielbłąda za $2.7miliona. Tak wysokie kwoty nie są jednak regułą – młodego dromadera można kupić już za ok. 3000AED.
Wyścigi organizowane są w piątki i soboty w sezonie zimowym, czyli od listopada do kwietnia. W Dubaju najpopularniejszym torem jest Al Marmoon.
Poza wyścigami, w Emiratach organizowany jest również jedyny na świecie konkurs wielbłądziej piękności. W 2012 roku udział w nim wzięło kilka tysięcy zwierząt, a dwa uznane za najpiękniejsze, wg prasowych doniesień, wygrały swoim właścicielom po jednym milionie dirhamów.
Poniżej niespełna trzyminutowy klip z Animal Planet: